muzyka bez opłat zaiks

Type O Negative – pierwsza polska biografia ( część 9) life is killing me

Życie zabija

Nowy album zespołu ukazał się 17 czerwca 2003 roku. Początkowo miał nosić tytuł „The Dream Is Dead”, ale postawiono na „Life Is Killing Me”. Peter: Wiedziałem, że nie chcę, by ten album brzmiał jak „World Coming Down”. Zdystansowałem się wtedy do procesu twórczego, nie wszystko było takie, jak powinno.

Nikt nie był szczęśliwy, a ja byłem i jestem najmniej szczęśliwy z nich wszystkich. Jakby nie patrzeć, na błędach można się uczyć, a ja miałem naprawdę aktywny udział w powstawaniu nowego krążka. Mam nadzieję, że wyszło nam coś w stylu pomiędzy „Bloody Kisses” a „October Rust”. Ponieważ byłem otoczony swoimi starymi problemami podczas sesji „World Coming Down”, czuję teraz, że posiadam nie tylko zespół, ale również własnych fanów, a to jest pewien rodzaj przeprosin dla nich.

Pracuję nad tym, żeby nie być takim samolubnym typem i staram się ze wszystkich sił.
Steele zapewniał ponadto, że wraz z nowym albumem nie chce powielać wcześniejszych pomysłów i odcinać kuponów od dotychczasowej popularności grupy: Ten sposób pisania piosenek jest ciągle we mnie i ciągle lubię utwory z naszych poprzednich albumów.

Istnieją trzy sposoby pisania piosenek: pierwszy to hardcore / punk, prawie jak party punk. Ten drugi jest starszy i jest to goth metal i ten styl jest charakterystyczny dla nas. A trzeci jest pomieszaniem stylów lat 60. i 80. I jeszcze dodaje żartując: „Life Is Killing Me” to spadkobierca błędów przeszłości. Główna inspiracja pochodzi z moich odczuć. Ciągle poszukuję nowych, ciekawych pomysłów, z których zazwyczaj nie jestem zadowolony.

Było to moim zamierzeniem, aby uciec od schematów z poprzedniego albumu. On był moim zdaniem zbyt dołujący, przyznam się, że zbyt dołujący nawet jak dla mnie. Dlatego na nowej płycie jest więcej melodii, innych muzycznych wpływów – pojawia się m. in. punk i hardcore. Długo pracowaliśmy nad ostatecznym brzmieniem, spędziliśmy sporo czasu w studio. Produkcją zająłem się ja i Josh. To inny album, lżejszy muzycznie i tekstowo.

Ja lubię po kolei pracować nad danymi partiami instrumentów. Z kolei Josh woli nagrać utwór od początku do końca i pracować nad jednym utworem aż do momentu, kiedy jest zadowolony z brzmienia. W tym sensie się różnimy… Zatem jedynym rozwiązaniem było, aby Josh zmiksował wszystkie utwory, jednak ja miałem ostateczne zdanie co do ich finalnego brzmienia i możliwość remiksów aż do momentu, kiedy byłem w pełni zadowolony.

Może rzeczywiście jestem trudny we współpracy, ale wychodzę z założenia, że jako kompozytor mam prawo do decydowania o ostatecznym kształcie utworów. To przecież moja sztuka – jestem pewien, że żaden artysta, malarz czy rzeźbiarz, nie pozwoli sobie wmawiać jak powinno wyglądać ostatecznie jego dzieło, że powinien zmienić kolorystykę czy dodać jakieś szczegóły.

Z moją muzyką jest podobnie – to moja sztuka i chcę być w pełni zadowolony z jej brzmienia. Utwory Type O Negative to moje dzieci – który rodzic przyjmuje sugestie innych osób, jeżeli chodzi o to, do jakiej mają pójść szkoły, jakiej słuchać muzyki i w co mają się ubrać? Uważam, że mam prawo do decydowania o swojej sztuce. Jeśli się to komuś nie podoba – jego sprawa!

Oczywiście przyjmuję do wiadomości pewne sugestie, nowe pomysły i akceptuję je, jeżeli przypadają mi do gustu i nie zmieniają zbytnio charakteru muzyki. Bardzo często kłócimy się ze sobą, szczególnie podczas formowania nowego materiału. Bardzo często. Nieporozumienia zdarzają się głównie między mną a Joshem. Ale myślę, że reszta zespołu przywykła już do mojego sposobu pracy.

Podczas promocji nowej płyty Peter wyznał, że w okresie powstawania „Life Is Killing Me” słuchał dużo Duran Duran: Uwielbiam tę kapelę, słucham ich w zasadzie przez całe życie. Podobnie jak The Ramones czy Black Sabbath – te zespoły miały na mnie wpływ od zawsze. Akurat na tej płycie słychać to wyraźniej, nie mogę do końca powiedzieć dlaczego – mogę za to wyznać, że najnowszy album brzmi moim zdaniem jak połączenie Ramones z Black Sabbath. Uwielbiam te kapele i mam nadzieję, że nie obrażą się za to, że porównuję je do Type O Negative.

Produkcją materiału powstającego w należącym do muzyków studiu Systems Two na Brooklynie – tradycyjnie już – zajęli się Peter i Josh. Chcę słyszeć to, co dzieje się w mojej głowie, co dźwięczy w moich uszach – podczas jednego z wywiadów tłumaczył Steele – i nie mówię tutaj o głosach w mojej głowie, tylko o dostaniu się jak najbliżej do celu. Jest nas czterech poślubionych sobie facetów, nie potrzebujemy dodatkowego piątego pajaca w naszym gronie.

Mam czterdzieści jeden lat, gram w zespołach od lat trzydziestu, tak więc doskonale wiem, czego mi muzycznie potrzeba. Wynajęcie producenta kosztowałoby mnie chyba fortunę, jakieś pół miliona dolarów, a to mój roczny budżet na narkotyki! Nie mogę sobie na to przecież pozwolić. A tak na marginesie, to za najlepszego producenta uważam George’a Martina, który odpowiedzialny był za brzmienie płyt The Beatles.

Zaraz po ukazaniu się najnowszej płyty zaczęły krążyć plotki, że między innymi jej tytuł ma związek z negatywnym podejściem Petera do opieki zdrowotnej w Stanach. Peter wydawał się obwiniać służbę zdrowia USA za śmierć swojego ojca. Do problemu odniósł się Josh: Peter narzeka na stan medycyny, obwinia lekarzy odgrywających rolę Boga. Ja uważam, że amerykańska opieka medyczna jest najlepsza na całej planecie. Jeśli wziąć pod uwagę odkrycia w tej dziedzinie, Europę można spuścić w kiblu.

To my sprzedajemy wam wiedzę na najwyższym poziomie. A to, że system opieki medycznej nie obowiązuje każdego, to już inny problem – ale w momencie, gdy służba zdrowia staje się zbyt opiekuńcza, wszystko się rozsypuje. Gdy nie działa kapitalizm – nie ma nowych odkryć. Po co się wysilać, skoro nie będzie z tego profitów? Kapitalistyczne społeczeństwo wymusza innowację. Stany Zjednoczone są największym kapitalistycznym społeczeństwem na Ziemi i robią najwięcej na polu medycyny.

Wydaje mi się, że powstaje u nas więcej nowych leków niż w 98 procent krajów razem wziętych.
Podczas trasy koncertowej promującej najnowsze dzieło zespół trafił także do Polski i zagrał 8 lipca 2003 r. w Warszawie (jako support wystąpiła polska Desdemona). Klub Stodoła był wypełniony po brzegi, do ostatniego miejsca. Grupa zaprezentowała zarówno materiał z nowego wydawnictwa, jak i swoje największe przeboje z poprzednich płyt.

Wraz z albumem „Life Is Killing Me” wygasł kontrakt z Roadrunnerem. Pod koniec współpracy z tą wytwórnią, Steele wydawał się być niezbyt zadowolony: Mieliśmy co prawda pełną wolność artystyczną, ale płacili nam grosze. Nigdy nie narzekałem, nie jestem chciwy, mam przyjaciół i zdrowie – to jest moje bogactwo. Ale z większym budżetem mielibyśmy większe możliwości muzyczne. A tak byliśmy w pełni zależni.

Tuż przed rozstaniem się z Roadrunnerem klawiszowiec Josh Silver zapewniał jednak o pozytywnym nastawianiu zespołu do wytwórni: Zawsze kiedy próbujesz połączyć sztukę i interesy, muszą się pojawić problemy. Roadrunner dba o interesy, a nas zajmuje wyłącznie artystyczna strona naszej działalności.

Gdybyśmy przenieśli się do innej wytwórni, mielibyśmy po prostu kłopoty z inną wytwórnią. Od kiedy istnieje muzyczny biznes, artyści popadają w konflikty ze swoimi wydawcami, bo różnią się całkowicie ich cele. Firmy fonograficzne są od robienia pieniędzy, a zespoły od robienia sztuki… i ewentualnie pieniędzy.

Ludzie z Roadrunnera zawsze mają jakieś sugestie i pomysły dotyczące tego, co powinniśmy robić i co mówić, ale praca artysty polega na tym, żeby nie słuchać swojego wydawcy. Nigdy nie zwracaliśmy uwagi na to, co od nas chcą, więc równie dobrze mogliby nic nie proponować. Taka jest natura rzeczy.

Muszę jednak przyznać, że wielu ludzi z Roadrunnera jest do nas bardzo przychylnie nastawionych i wątpię, czy gdziekolwiek indziej traktowano by nas lepiej. Niezależnie od powyższej deklaracji Type O Negative rozpoczął poszukiwania nowego wydawcy. Padło w końcu na niemiecką wytwórnię SPV.
Po zakończeniu trasy „Life Is Killing Me” zespół postanowił zrobić sobie przerwę.

W tzw. międzyczasie Kelly pogrywał w legendarnym Danzig. Został zaproszony do współpracy przez Glenna już w 2002 roku i z przerwami gra w jego zespole do dnia dzisiejszego. Od początku swojej „przynależności” do Danzig, Kelly był muzykiem wykorzystywanym na potrzeby koncertowe i dopiero w 2005 roku stał się pełnoprawnym członkiem grupy. W 2010 roku brał udział w sesji nagraniowej do albumu „Deth Red Sabaoth”. Johnny: Jestem wielkim fanem Misfits, Samhain i właśnie Danzig.

Możliwość grania z tym zespołem była dla mnie dużą frajdą. Poza tym Glenn… ten człowiek to ikona. Legenda rocka i kawał pieprzonej historii tej muzyki. Trudno nie czuć podniecenia na myśl o takiej współpracy. No i mogę teraz powiedzieć – mój kolega Glenn… Śmieszne co? Ostatni raz graliśmy podczas świąt w Jersey. Fajnie móc zagrać kawałki Danzig i Misfits, których kiedyś się słuchało jako fan. Inna sprawa, że ciągłe granie to dla mnie prawdziwa frajda. Nie traktuję gry na perkusji jak swojej pracy. Nadal jest to dla mnie zabawa, tyle, że zajmuje mi sporo czasu. Teraz znowu będziemy zajęci promocją naszej płyty, więc nie wiem, kiedy znowu usiądę za bębnami w Danzig.

Kelly pragnął chyba zostać zwycięzcą w plebiscycie na „najbardziej zapracowanego artystę roku”, gdyż jeszcze w 2003 r. powstała grupa Seventh Void, poboczny projekt Kenny’ego Hickey’a i Kelly’ego. Skład uzupełnili Matt Brown (Uranium 235, Supermassiv) i Hank Hell (Inhuman). W kwietniu 2009 roku zespół wydał debiutancką płytę pt. „Heaven Is Gone”, która ukazała się nakładem wytwórni Big Vin Records. Muzyka Seventh Void to mieszanka hard i stoner rocka, heavy i doom metalu. Vinnie Paul (ex-Pantera), właściciel wytwórni i prywatnie znajomy muzyków Type O Negative określa zespół jako skrzyżowanie Soundgarden z Black Sabbath.
W roku 2005 roku świat obiegła informacja o śmierci Petera Steele’a – na oficjalnej stronie zespołu znalazł się wizerunek nagrobka Petera o następującej treści: Peter Steele 1962-2005. Wreszcie Wolny. Wiadomość okazała się być na szczęście tylko niesmacznym żartem.

Pod koniec 2005 roku, kiedy zmarła jego ukochana matka, zdał sobie sprawę z faktu, że nie należy robić sobie żartów ze śmierci. Odejście mamy wokalista przeżył bardzo dotkliwie i, co było do przewidzenia, próbował znaleźć ukojenie swojego bólu w narkotykach, ponownie pogrążając się w nałogu. To właśnie z powodu narkotyków Steele trafił po raz pierwszy do więzienia. Jedna z wersji mówiących o przyczynach tego wydarzenia głosi, że siostry Petera zaniepokojone stanem jego zdrowia zgłosiły na policję fakt, że posiada narkotyki. Peter: Zmarła moja matka i było to dla mnie naprawdę ciężkie przeżycie. Trudno mi było poradzić sobie z rzeczywistością i wróciłem do dawnych przyzwyczajeń pod postacią kokainy i nadużywania alkoholu. Pewnego dnia pobiłem kogoś, będąc pod wpływem tych specyfików, za co wsadzono mnie do więzienia (w miejscowości Rikers Island – przyp. aut.), a potem wysłano do szpitala psychiatrycznego (Kings County Hospital – przyp. aut.). Musiałem też pójść na odwyk.

Jeśli chodzi o najważniejszy element „Symphony for the Devil”, czyli o samą muzykę, to z tym jest zdecydowanie gorzej. Są i były zespoły, które swoimi występami zachęcały do późniejszego sięgnięcia po ich studyjne albumy. Type O Negative do nich nie należy. Nie chodzi tu o skromną oprawę samego występu czy niezbyt estetyczny widok przepoconej koszuli Steele’a, tylko o samą jakość wykonywanych utworów. Wyraźnie słychać, że TON nie należy do grup stadionowych, a ich muzyka nadaje się bardziej do sal koncertowych i klubów, niż na festiwalowe łąki. Zawodzi nagłośnienie, praktycznie w każdym utworze panuje dźwiękowy bałagan, wszystko zlewa się w jedną całość, przez co muzyka odarta jest z przestrzenności i klarowności. Specyficzne „brudne” brzmienie przesterowanych gitar niezbyt imponująco wypada na żywo. Podczas takich utworów jak „In Praise Of Bacchus” czy „Love You To Death” odnosi się wrażenie, że całość jest względnie czytelna wyłącznie dzięki instrumentow klawiszowym Silvera.

Kilka miesięcy później, 12 września 2006 roku, pojawił się kolejny „the best of” zespołu, zatytułowany po prostu „The Best Of Type O Negative”. Ten kompilacyjny album wyszedł za sprawą wytwórni Roadrunner i miał być krążkiem wieńczącym ich współpracę. Fakt ukazania się tego wydawnictwa rozzłościł samego Petera, gdyż ujrzało ono światło dzienne bez wiedzy i zgody samych zainteresowanych. Peter: Byłem z Roadrunner 19 lat. Byłem jedyną osobą, z którą tak długo współpracowali. Type O Negative był pierwszym zespołem w tej wytwórni, który zdobył złotą płytę. Wydając wspomnianą kompilację wykazali się totalnym brakiem szacunku do zespołu, zrobili to za naszymi plecami, nie dając nam żadnych szans na ingerencję. Jestem rozczarowany i nie ukrywam tego. Tuż przed wydaniem tej płyty, choć nie byliśmy związani już kontraktem, nasze stosunki były raczej poprawne. Myślałem, że tak zostanie, jednak się myliłem.

To są moje piosenki, nasze piosenki i z dumą, jak i z odpowiedzialnością, podchodzę do tego, które z nich mają zostać zaprezentowane ludziom jako nasze najlepsze. Słyszałem również, że nasza stara wytwórnia ma w planach reedycję „Bloody Kisses” – niech tylko spróbują to zrobić bez naszej wiedzy. Wiem niestety, że na nic moje nerwy, gdyż to oni mają niestety prawa do pierwotnej wersji tej płyty – pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że tego nie spieprzą.
Ciekawostką z tego okresu jest fakt, że jeszcze w 2006 roku na moment reaktywowało się Carnivore, z Peterem jako jedynym
muzykiem oryginalnego składu. Grupa zagrała koncert na festiwalu Wacken Open Air w Niemczech. Wypadło bardzo dobrze – wyznał Steele. W styczniu graliśmy też w Nowym Jorku, planujemy dalsze występy w Stanach… ale teraz Type O Negative jest priorytetem. Johnny i Kenny grają w zespole Glenna Danziga, mają też swój własny Seventh Void, ale najważniejszy jest Type O Negative. Zapytany o premierowy studyjny materiał Carnivore, Peter mówił, że bardzo chciałby go nagrać.

Wszystko zależy jednak od tego, jak bardzo będę zajęty z TON. W innych wywiadach twierdził dla odmiany, że nie widzi dla Carnivore większej przyszłości: Było fajnie, na luzie, nikt się nie spinał – bardzo miło było przypomnieć sobie te wszystkie stare nagrania, atmosferę tamtych dni, kiedy powstawały. Z drugiej strony w tym zespole nie ma jakiejś odpowiedzialności, motywacji do tego, żeby zrobić coś twórczego, coś nowego – ja sam tego nie czuję, dlatego prawdopodobnie na tym to się skończy. Mówiąc szczerze chciałbym cały swój czas poświęcić Type O Negative – zresztą gdyby nawet Carnivore miałby istnieć nadal, to pewnie muzycznie byłby zbliżony do TON, gdyż to ja jestem jedynym kompozytorem muzyki. Nie chcę też przywracać starego brzmienia Carnivore – jedyne co mogę przewidzieć dla Carnivore, to płyta koncertowa. Do kolejnej reaktywacji zespołu, czy to z nagraniami studyjnymi, czy koncertowymi – niestety już nigdy nie dojdzie.

Fotografia koncertowa